Skóra zimą – co wolno, czego nie

Zima to chłodny wiatr, mróz i suche powietrze. Wszystkie te czynniki mają ogromne znaczenie dla pielęgnacji skóry, zwłaszcza na twarzy. Zima wymusza na nas specjalny rodzaj pielęgnacji, ale też pozwala na zabiegi, których nie wykonujemy w cieplejszych porach roku.

Zimno wszędzie, sucho wszędzie….

Zimą siedzimy w ogrzewanych, a więc także wypełnionych suchym powietrzem pomieszczeniach. Kiedy wychodzimy na chłód czy mróz, fundujemy skórze dużą różnicę temperatur. I dodatkową „suszę”, bo mroźne powietrze jest zawsze bardziej suche. A to sprawia, że ujawnia się bardziej niż kiedykolwiek nadwrażliwość skóry. Latem nigdy nie jest ona tak dotkliwa jak zimą. Nasza skóra staje się sucha, łuszczy się, pęka. Różnica temperatur szkodzi, ponieważ uszkadza barierę hydro-lipidową skóry. Co to znaczy?

– Uszkodzenie tej bariery skutkuje tym, że z naskórka paruje nam bardzo dużo wody. W efekcie w skórze maleje ilość glikozaminoglikanów, czyli kwasu hialuronowego, skwalanu, ceramidów. Kiedy tych składników brakuje, pojawiają się przesuszenie, podrażnienie, stany zapalne czy łuszczenie – tłumaczy Izabela Tarasiuk, kosmetolożka pracująca w Milbrandt Medycyna Estetyczna.

Wiele zależy od nas

Ale nie tylko mróz i duża amplituda temperatur są tu winne. Możemy, niestety, ten efekt pogłębić, jeśli stosujemy nieodpowiednią pielęgnację skóry. Najpierw zatem kilka słów o tej doraźnej, na co dzień.

Skórę możemy dodatkowo uszkadzać niewłaściwym demakijażem. Stanie się tak, jeśli nie zastosujemy złotej trójcy, czyli preparatu olejowego, potem żelowego połączonego z wodą, a na końcu – tuż przed serum i kremem – toniku. Jeśli spieszy się nam rano zimą, skóra też odpłaci pięknym za nadobne. Przed pracą jesteśmy w biegu, więc pospiesznie nakładamy krem, a potem makijaż. Zima ma jednak swoje obostrzenia. Jeśli po nałożeniu kremu wyjdziemy na mróz przed upływem piętnastu minut – a więc czasu, w którym zawarta w preparacie woda ma możliwość odparowania – mróz dosłownie zetnie nam skórę na twarzy i uszkodzi jej barierę. Musimy pamiętać, że nawet bardzo tłuste kremy zawierają minimalne ilości wody. Zwykle robienie makijażu daje nam ten kwadrans, ale bywa, że rankiem tuż po nałożeniu kremu narzucamy płaszcz i biegniemy po kilka bułek na śniadanie. Zimą skóra nam tego nie wybaczy. Zwłaszcza, jeśli jej problemem są pękające naczynka. Podobnie rzecz ma się ze skórą dłoni. Która z nas nie ma na sumieniu grzechu wizyty w toalecie, po której na świeżo umyte dłonie nałożyło się krem, po czym wybiegło z domu czy z pracy. Jeśli nie minęło „ustawowe” piętnaście minut, do samochodu czy przystanku mamy raptem dwadzieścia metrów, na dworze zimno, a my nie mamy rękawiczek, uszkodzenie skóry gotowe.

Pamiętajmy też, że zimne powietrze w różny sposób atakuje różne obszary twarzy. Najbardziej narażone na nie są skóra pod oczami i usta. Pod oczami – ponieważ skóra tam jest cienka i wrażliwa. Ma niezwykle ubogą warstwę lipidową i prawie nie posiada gruczołów łojowych. Drugim wrażliwym obszarem są usta. Należy się im dobre natłuszczenie i absolutnie zakazane jest oblizywanie ich na mrozie. Ta niepozorny odruch, który da nam na chwilę ulgę i wrażenie nawilżenia, przypłacimy jeszcze większym wysuszeniem, pękaniem i łuszczeniem się.

Pamiętaj o filtrze!

Ach, bylibyśmy zapomnieli! Zima to także konieczność stosowania kremu z filtrem słonecznym. Tak, tak, bowiem promienie, które w głównej mierze powodują fotostarzenie skóry, to UVB. A tych zima nie ma dużo mniej niż latem. Słońce może więc szkodzić skórze także w pochmurny, śnieżny dzień. Zastanawiasz się, jak uzupełnić filtr w ciągu dnia, kiedy masz już makijaż? Świetnie nada się do tego mgiełka z filtrem, którą można rozpylać kilkukrotnie w ciągu dnia na wymalowaną twarz. Zapytaj o nią w gabinecie Milbrandt.

Czas na peeling i laser

Mroźna pora czasem skórze szkodzi, ale może też jej sprzyjać. Na przykład bardziej intensywnym zabiegom, których nie możemy wykonywać latem.

– To na przykład peelingi chemiczne, także te wykonywane w domu. Latem unikamy interwencji z preparatami kwasowymi, ale z powodzeniem możemy je stosować zimą, nawet w wyższych stężeniach. To peelingi z alfa- i betahydroksykwasami, czyli te, po których intensywniej schodzi naskórek. Zima to świetna pora na zabiegi z retinolem, ale też na stosowanie na co dzień kremów z nim – retinol powoduje fotoczułość skóry, więc latem dużo łatwiej o uczulenie i podrażnienie. Zima to też czas na lifting laserem. Jeśli chcemy usuwać przebarwienia, też wykorzystajmy na to zimne miesiące do marca – wyjaśnia Izabela Tarasiuk.

Nie ma lepszej pory niż zima na zabiegi elektrokoagulacji, czyli te, które zamykają naczynka. A to dlatego, że latem proces regeneracji skóry – podobnie jak przy laserze czy peelingach – jest dużo dłuższy. Latem więc dużo wyższe jest ryzyko przebarwień. Zima sprzyja też mezoterapii igłowej.

Zatem nie dajmy zimie forsować naszej skóry. Zróbmy to sami pod kontrolą i z dobrym efektem.